19 XII 1848 zmarła Emily Jane Brontë
Niewiele jest chyba Czytelniczek i Czytelników, którzy nie przeczytali, nie obejrzeli, lub nie słyszeli, o „Wichrowych wzgórzach” Emily Bronte. Jednak wiedza nas wszystkich o życiu autorki powieści jest znikoma, nie wykracza poza encyklopedyczne ogólniki.
To „zasługa” samej Emily. Była tajemniczą postacią. Stanowiła zagadkę także dla najbliższych, jej dwóch pozostałych, sióstr Bronte ( o siostrach Bronte przeczytać można w książce Eryka Ostrowskiego „Charlotte Bronte i jej siostry śpiące”) .
Ta książka przynosi trochę wiedzy o życiu autorki „Wichrowych Wzgórz”, ale na potrzeby dzisiejszego wpisu chcielibyśmy się posłużyć innym autorem i króciuteńką jego wypowiedzią, która tajemnicy życia Emily nie rozwiązuje, a jedynie delikatnie dotyka, czy może subtelnie na nią wskazuje. To fragment prozy Pascala Quignarda, który znajdujemy w książce „Błędne cienie” – jednostronicowy apokryf pt. „Emily”. Oddaje w nim głos jednej z sióstr pisarki.
Fragment brzmi tak:
„ Charlotte Bronte napisała: Emily była najważniejsza w rodzinie. Zawsze blada, milcząca, oczy miała ciemnoszare albo granatowe, piorunujące. Trudno ją opisać; energiczna, pozbierana, żywa, dzika, nieśmiała, nieugięta, egzaltowana melancholiczka, dumna, mało wylewna (chyba że przy fortepianie) (….) Z nas wszystkich ona była najpoważniejsza. Jej chłód wydawał się czymś nie do ugryzienia, był nieprzenikalny. A jednak była cudownie pociągająca. Nigdy nie spotkałam kogoś podobnego do mojej siostry. Silniejsza od męskiej, prostsza od dziecięcej, jej natura była jedyna w sobie. W muzyce dawała dowody uzdolnień zaiste niezwykłych , bo choć nie miała techniki i nie była wielka pianistką, jej uderzenie, styl i ekspresja były wyraziste. Uderzenie, styl i ekspresja zdradzały mistrzynię, zaangażowaną duszą i ciałem. Nie brzydziła się cierpieniem i znosiła je w miarę dobrze. Z pokorą przyjmowała choroby. W końcu , w jakiś rok po wydaniu książki, którą całkowicie wzgardzono, nie chciała dłużej żyć. Zniszczyła wszystkie pamiątki, jakie mogły po niej pozostać. Starała się jak najszybciej nas opuścić. Umarła w salonie na kanapie” .
Ten naszkicowany kilkoma zdaniami portret autorki „Wichrowych wzgórz” nasuwa skojarzenia z jej imienniczką – Emily Dickinson. Podobna wrażliwość, podobna, bo przyjęta dobrowolnie samotność, podobne poczucie „obcości”, „inności” .
Wiersz Emily Dickinson pt. „ wszystkiego brak …” bez ryzyka popełnienia dużego błędu, możemy chyba czytać jako charakterystykę obu pań. ( Wiersz podajemy w tłumaczeniu Ludmiły Marjańskiej):
„Wszystkiego Brak pozwolił mi
Pomniejsze braki znosić-
I mniejsza rzecz niż to, że Świat
Wyleciał ze swej osi –
Lub zgasło Słońce – nie starczała-
Nie było dość mi,
By podnieść głowę znad mych zajęć
Ze zwykłej ciekawości”
fn
0 Komentarzy